#87

Mówią o niej „wieczny student”, bo status studenta posiada niezmiennie siódmy już rok (i – o dziwo – nie z wyboru władz uczelni, mających nadzwyczajne moce decydowania o ewentualnym powtarzaniu roku gdy nie jest się specjalnie pilnym studentem, a z wyboru własnego, ponoć świadomego). Nie raz zwracano jej uwagę, że śmieje się zbyt głośno, albo że wybucha śmiechem w nieodpowiednich momentach. Próbowała z tym walczyć – bezskutecznie. Niektórzy znajomi twierdzą, że PODOBNO można się do tego przyzwyczaić, rodzina z kolei w ogóle się pod tym nie podpisuje (ona sama również). Nie wierzy w reinkarnację, choć jest święcie przekonana, że gdyby miało ją to spotkać, swoje drugie życie przeżyłaby we wcieleniu pandy. Ale za to uparcie wierzy w to, że dobro wraca, dlatego na co dzień jest pomocna i życzliwa, albo może raczej stara się taka być, bo czy wychodzi? Sama nie jest co do tego przekonana, choć jej starania są wprost proporcjonalne do upartości w przekonaniach. Jest człowiekiem pełnym sprzeczności. Od kiedy pamięta, robi więcej niż jedną rzecz na raz, choć jednocześnie z pełną świadomością przyznaje się do bycia leniuszkiem. Od dziecka łączy szkołę podstawową ze szkołą muzyczną, później naukę w liceum z nauką rysunku, aż w końcu jedne studia z drugimi. I tak w zeszłym roku uzyskuje tytuł magistra zarządzania. W efekcie zostają jej tylko jedne studia (Architektura), więc za namową koleżanki i wraz z nią postanawia dołączyć do Volantesów. Kiedy nie ma jej na próbie, najprawdopodobniej siedzi w nieodpowiedniej (jak zawsze) pozycji przed komputerem, projektując kolejny zjawiskowy budynek z nadzieją, że może jednak się nie zawali gdyby komuś przyszło kiedyś do głowy go stawiać. Niech nie zmyli Was również jej tytuł – paradoksalnie, pomimo eksperckiej wiedzy z zarządzania, Ola potrafi perfekcyjnie zorganizować prawie wszystko, z wyjątkiem swojego własnego życia. Twierdzi, że ma w życiu więcej szczęścia niż rozumu oraz znacznie więcej mówi niż faktycznie robi (a jak się rozkręci mówi zdecydowanie za dużo i za szybko). Na wszystko wciąż brakuje jej czasu, bądź (w gorszym wypadku) zapału. Ciężko jej się zabrać za nowe rzeczy. Ale jak już na coś się zdecyduje, oddaje się temu bez reszty i całym sercem. Muzyka towarzyszy jej ZAWSZE, niezależnie od tego co właśnie robi – jedzie na uczelnię czy próbę chóru, spaceruje, sprząta, projektuje, leży na łóżku i ogląda sufit czy nawet śpi (tak tak, zasypia z słuchawkami na uszach a potem się dziwi, że budzi się niewyspana). Jest przeciwnikiem szufladkowania muzyki według gatunku i ograniczania się tylko do jednego z nich. Sama słucha muzyki skrajnie różnej i definiuje ją bardzo szeroko. Czasem jej „muzyką” potrafi być jedynie szum padającego deszczu (uważany przez nią samą za jeden z najbardziej relaksujących dźwięków pod słońcem), a chwilę później – fragment muzyki filmowej, w którą zaangażowana jest całkiem niemała orkiestra symfoniczna. Z przekonaniem dodaje, że bez muzyki ludzie byliby jedynie skrajnie biednymi istotami, poruszającymi się po pustym i ponurym miejscu jakim wówczas stałby się świat.
Facebook